Miliony zabitych, zniszczone miasta i przemysł, jedna wielka zbrodnia przeciw ludzkości - taki los zgotowali światu funkcjonariusze nazistowskiej partii, po czym wrócili po wojnie do swoich domów, by budować nowe, demokratyczne Niemcy. O ciemnej karcie RFN przypomina otwarta w Poznaniu wystawa.
Pytania, które rodzą się wokół tej wystawy, to są pytania o to, jak stworzyć nowy porządek prawny, porządek moralny, po okresie bezprawia
- mówi dyrektor Instytutu Zachodniego w Poznaniu dr Justyna Schulz.
Te pytania przez dekady sprawiały wrażenie żywcem wziętych z teorii spiskowych.
Wydawało nam się w PRL, że to o czym mówią przedstawiciele władz, naukowcy - to jest takie manipulowanie, instrumentalizowanie historią, w celu wykazania tej złej strony Republiki Federalnej Niemiec - tymczasem tak było
W 2012 r. Federalne Ministerstwo Sprawiedliwości powołało niezależną komisję naukową do zbadania nazistowskiej przeszłości resortu. Publikacja wyników tych badań dała impuls do dyskusji.
Ponad połowa powojennej kadry kierowniczej w ministerstwie sprawiedliwości RFN miała rodowód nazistowski, podobnie jak spora część sędziów i prawników, współtworzących niemiecki wymiar sprawiedliwości. Część z nich swoją zbrodniczą działalność prowadziła także w czasie okupacji w Poznaniu. Jak mówią historycy, praktycznie za każde błahe przestępstwo można było dostać karę śmierci, od której właściwie nie było odwołania. Za wyrokami stali za nimi prawnicy z doktorskimi dyplomami.
Wszyscy wrócili do swojej kariery i nadal na terenie powojennych Niemiec pracowali jako szanowani sędziowie. Żadne nigdy nie odpowiedział za te bestialskie wyroki
- tłumaczy historyk Aleksandra Pietrowicz.
Wystawa prezentowana jest w podobnym czasie w Polsce, Niemczech, Stanach Zjednoczonych i Izraelu.