Zdarza się, że kierowca nie dostrzega nadjeżdżającego pojazdu na sygnale. Może to spowodować, że jadący do zgłoszenia ratownicy bądź strażacy sami będą potrzebować pomocy. Tak było kilka lat temu w Poznaniu, gdy po zderzeniu z wozem strażackim do szpitala trafił dostawca pizzy.
Koledzy pojechali go odwiedzić dzień lub dwa dni później. Kierowca mówił: „Panowie, ja przecież ustąpiłbym wam pierwszeństwa, tylko ja nie słyszałem. Głośno słuchałem radia, bo to była druga w nocy”
– wspomina poznański strażak Paweł Staniec, który właśnie po tym zdarzeniu wpadł na pomysł, by ostrzegać kierowców o nadjeżdżającym pojeździe uprzywilejowanym poprzez radio zamontowane w samochodach. Z pomocą przyszedł krakowski konstruktor, który stworzył prototyp.
Niezależnie od tego, jakiej stacji słuchają kierowcy, ten sygnał z naszego nadajnika nałoży się na częstotliwości FM, dzięki czemu każdy użytkownik usłyszy [ostrzeżenie] w swoim pojeździe
To jest pozytywne, że są jeszcze sprawy, które nie dzielą polityków. My, jako zespół parlamentarny, zgłosiliśmy taką rekomendację. Ruch należy przede wszystkim do resortu
– podkreśla poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego Krzysztof Paszyk.
To musi być dobra ustawa lub rozporządzenie. Nikt nie może się do tego przyczepić. Wchodzimy na częstotliwości nadawców komercyjnych, którzy za koncesje płacą ciężkie pieniądze, do tego dochodzi problem z reklamodawcami
Nasze urządzenie jest totalnie inne, bo stara się zebrać dźwięki z otoczenia i rozpoznać ten konkretny sygnał