Zmarł Artur „Waluś” Walczak. Powodem nokaut na gali punch down

Anna Kowalik 2021-11-26
UDOSTĘPNIJ:
Zmarł Artur „Waluś” Walczak. Powodem nokaut na gali PunchDown, fot. TT/boksinf
Zmarł Artur „Waluś” Walczak. Powodem nokaut na gali PunchDown, fot. TT/boksinf
Jak dowiedział się reporter TVP3 Poznań, nie żyje Artur „Waluś” Walczak, który brał udział 22 października w gali punch down we Wrocławiu. Strongman z Gniezna, znokautowany uderzeniem w głowę, trafił do szpitala. Jego stan był krytyczny, miał zagrażający życiu poważny obrzęk mózgu.

Kilka dni po zdarzeniu rozpoczęto prokuratorskie śledztwo w sprawie zawodów.

Przedmiotem prowadzonego dochodzenia jest badanie legalności organizowania tego typu imprez

– tłumaczył wówczas rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu Małgorzata Dziewońska. 


Prokuratura miała też sprawdzić, czy podczas zawodów zachowano normy bezpieczeństwa. „Waluś” w takich wydarzeniach brał udział kilkukrotnie. W Internecie sam zachęcał do oglądania tych zmagań. 

Sportowi komentatorzy zgodnie twierdzili, że zawody punch down nie mają nic wspólnego z prawdziwym sportem.

Nazywanie ich sportowcami, nazywanie tego wydarzenia wydarzeniem sportowym jest uwłaczające i dla całego świata sportu, i dla sportowców tych właściwych. Nie wiem, co bardziej mnie szokuje, to, że ktoś z własnej nieprzymuszonej woli daje obijać sobie mózg, czy to, że ktoś za to płaci

– komentowała kilka dni po zdarzeniu Beata Oryl-Stroińska z redakcji sportowej TVP3 Poznań. 


Zawody polegają na wzajemnym uderzaniu się otwartą dłonią w twarz. Celem takich walk jest znokautowanie przeciwnika, często do utraty świadomości. To jednak dochodowy biznes, oglądany w Internecie za pieniądze, często przez młodych odbiorców. Relacje z tych zawodów mają miliony wyświetleń w sieci. Po wypadku gnieźnieńskiego strongmana nie wiadomo, czy będą kolejne takie walki w Polsce. Organizatorzy wydali wówczas oświadczenie, w którym twierdzili, że bezpieczeństwo na ich zawodach było zapewnione.