Wraca sprawa byłego sędziego, który zabił dziecko

Krzysztof M. Kaźmierczak 2022-10-17
UDOSTĘPNIJ:
Wraca sprawa byłego sędziego, który zabił dziecko (fot. TVP 3 Poznań)
Wraca sprawa byłego sędziego, który zabił dziecko (fot. TVP 3 Poznań)
Udusił synka swojego kolegi i domagał się pieniędzy. Zabójca wyszedł już na wolność, ale Prokurator Generalny wsparł starania ojca ofiary o ponowne osadzenie mordercy dziecka w odosobnieniu.

To była głośna w Polsce sprawa. 22 stycznia 1996 roku zaginął 11-letni Olek Ruminkiewicz z Konina. Poszukiwania dziecka, prowadzone przez policję, wojsko, straż pożarną, przyjaciół i znajomych wspomaganych przez sprowadzone z Gdańska psy tropiące, nie przyniosły żadnego rezultatu. Wkrótce rodzina otrzymała od porywacza żądanie zapłacenia 100 tysięcy złotych okupu.

Ostatnią osobą, która widziała chłopca żywego był zaprzyjaźniony wtedy z jego rodziną eks-sędzia Krzysztof F., który prowadził osiedlową siłownię. Olek powiedział jednemu z kolegów, że idzie do niego. Prawnik powiedział, że chłopiec pomagał mu zamontować żaluzję, a potem poszedł do domu. 

Przyszedł z okupem

Kilka dni później F. został zauważony przez policjantów na podejmowaniu okupu za życie Olka. Po odkryciu, że jest obserwowany przez funkcjonariuszy, mężczyzna… zawiózł pieniądze rodzicom dziecka, twierdząc, że je przypadkiem znalazł. Potem tłumaczył się, że skorzystał ze zniknięcia chłopca, bo chciał wyłudzić od rodziny pieniądze. Powiedział, że potrzebował ich do spłacenia swoich długów hazardowych.

Krzysztofa F. zatrzymano za próbę zagarnięcia pieniędzy, ale mimo mocnych poszlak konińska prokuratura nie postawiła prawnikowi żadnych zarzutów związanych z uprowadzeniem dziecka. Przełom nastąpił po przejęciu sprawy przez poznańską prokuraturę. 
Śledztwo otrzymał do prowadzenia znany ze skuteczności w rozwiązywaniu trudnych spraw prokurator Andrzej Laskowski. Zarządził on wykonanie szczegółowych badań kryminalistycznych w mieszkaniu, samochodzie, kancelarii i prywatnej siłowni byłego sędziego. Kiedy zgodził się on na badania poligraficzne (tzw. wykrywaczem kłamstw) prokurator powołał do pomocy w śledztwie doświadczonego w ich przeprowadzaniu Jacka Bieńkuńskiego. Wykonana przez niego ekspertyza wskazywała na związek F. ze zniknięciem chłopca. Obciążały go też odkryte przez policjantów mikroślady.

Wskazał miejsce ukrycia zwłok dziecka

Prawnik wielokrotnie zmieniał zeznania. Raz mówił, że był szantażowany, że ktoś mu kazał uprowadzić Olka, innym razem twierdził, że nic o tym nie wie. W końcu jednak prokurator nakłonił go do wskazania miejsce ukrycia zwłok dziecka. 

Zauważyłem, że odczuł ulgę kiedy to z siebie wydusił

– mówił wtedy prokurator Laskowski.

Przesłuchiwany wprawdzie nie przyznał się do porwania ani zabójstwa, a lokalizacja, którą podał, miała być tylko hipotetyczna, ale postępując zgodnie z jego wskazówkami, policjanci bez trudu odnaleźli ciało dziecka. Było w głębokiej na 10 metrów studni w opuszczonym sadzie w Żdżarach, kilkanaście kilometrów od Konina.

Miejsce schowania zwłok było niemożliwe do odkrycia przy użyciu wszelkich dostępnych policji środków, nawet kamer termowizyjnych i psów wyszukujących zwłoki

– tak uważał Jerzy Jakubowski, wtedy szef wydziału ds. przestępczości zorganizowanej Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu, który wraz z Laskowskim wyjaśniał sprawę zabójstwa Olka.

Krzysztofowi F. postawiono zarzuty porwania i zabójstwa dziecka. Zdaniem biegłych zostało ono uduszone kablem od magnetowidu, a do zbrodni doszło najprawdopodobniej wkrótce po porwaniu, zanim porywacz przekazał żądanie okupu. Wyszło też na jaw, że aby uzyskać alibi, F. z uprowadzonym chłopcem (nie wiadomo, czy Olek jeszcze wówczas żył) w samochodzie pojechał odwiedzić mieszkającego pod Koninem znajomego. Zrobił to po to, aby znajomy potwierdził, że prawnik był u niego w dniu przestępstwa.

W czerwcu 1997 roku, po poszlakowym procesie, były sędzia został skazany na 25 lat pozbawienia wolności. Nie pomogła mu apelacja ani wniosek o kasację do Sądu Najwyższego.

Czy trafi do ośrodka dla niebezpiecznych przestępców?

Skazany odsiedział cały wyrok. Od ponad roku jest na wolności. Powinien zapłacić rodzinie zamordowanego chłopca zasądzone zadośćuczynienie (100 tysięcy złotych z odsetkami, łącznie to 400 tysięcy), ale przez cały okres odbywania kary F. nie pracował, a i teraz komornik nie może ściągnąć wymaganej kwoty. 

Ojciec Olka, Wojciech Ruminkiewicz uważa, że Krzysztof F. może być niebezpieczny dla innych dzieci, jego zdaniem nie przeszedł resocjalizacji. Dlatego chce, aby umieścić go w ośrodku zamkniętym dla niebezpiecznych przestępców w Gostyninie. O to wniósł już w ubiegłym roku dyrektor więzienia w Sieradzu, w którym przebywał skazany, ale sąd w Łodzi prawomocnie odrzucił ten wniosek.
Teraz podjęte w ubiegłym roku przez ojca ofiary starania wsparł Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro. Złożył on do Sądu Najwyższego skargę nadzwyczajną, w której – jak poinformował PAP – wniósł o uchylenie orzeczenia sądu i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania.

Zdaniem Prokuratora Generalnego sąd nie wziął pod uwagę informacji uzyskanych w czasie badania byłego sędziego przez lekarzy, które wskazują na to, że Krzysztof F. ma osobowość nieprawidłową, zaburzenia w sferze emocjonalno-motywacyjnej i skłonność do działań impulsywnych.

Ojciec Olka nie chce obecnie wypowiadać się publicznie. W rozmowie z nami podtrzymał jednak swoją opinię na temat sprawcy zabójstwa jego dziecka, że jest on człowiekiem niebezpiecznym.