Wojsko szkoli cywili – kobiety mile widziane

Małgorzata Tadrzak-Mazurek 2022-10-25
UDOSTĘPNIJ:
(Fot. Małgorzata Tadrzak-Mazurek)
(Fot. Małgorzata Tadrzak-Mazurek)
Zainteresowanie jest tak duże, że trzeba uruchamiać kolejne terminy zajęć, a i tak listy rezerwowe pękają w szwach.

W sobotę 22 października br. pogoda w stolicy Wielkopolski była „taktyczna”, jak określili ją wojskowi, czyli było mgliście, wilgotno i ogólnie niezachęcająco do wyjścia z domu. A jednak około stu Wielkopolan zameldowało się z samego rana w Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych w Poznaniu, żeby odbyć szkolenie „Trenuj z wojskiem”. Te zajęcia były swego rodzaju bonusem dla osób z rezerwowej listy, ponieważ zorganizowane zostały w dodatkowym terminie. Wcześniej zaplanowano tylko dwie edycje w Poznaniu, jednak liczba chętnych do wzięcia w nich udziału okazała się być wyjątkowo duża. Zainteresowanie przeszło najśmielsze oczekiwania. Skąd jednak pomysł wprowadzenia cywilów w typowo wojskową tematykę?

Szkolenia proponowane cywilom mają zaznajomić ich z różnymi rodzajami zagrożeń i „uzbroić” w sposoby stawienia im czoła dla odzyskania poczucia bezpieczeństwa. Poczucie bezpieczeństwa to filar prawidłowego funkcjonowania, dobrego samopoczucia, zdrowia psychicznego i fizycznego. Dlatego projekt "Trenuj z wojskiem" jest tak ważny zarówno dla Polaków, jak i samych żołnierzy. Bezpieczny, wyszkolony i umiejący poradzić sobie w trudnych sytuacjach cywil, to bowiem lepiej działający na polu walki żołnierz

– tłumaczy oficer prasowy CSWL w Poznaniu kpt. Marcelina Kusza-Sulowska. 

 
A wydaje się, że poczucie bezpieczeństwa Polaków zostało w ostatnim czasie nadwyrężone, najpierw ze względu na pandemię, a teraz i na toczącą się za naszą wschodnią granicą wojnę. Być może stąd tak duże zainteresowanie propozycją MON i WP. Szczególnie, że szkolenie naprawdę obfituje w treści.

Szkolenie "Trenuj z wojskiem" obejmuje m.in.: walkę wręcz, udzielanie pomocy przedmedycznej, wybrane elementy taktyki, działania na wypadek zagrożenia skażeniami i z powietrza, terenoznawstwo, strzelectwo, obsługę broni i granatu oraz przetrwania w trudnych warunkach

– informuje kpt. Kusza-Sulowska.

 
Oczywiste jest, że jednego dnia nie da się wyczerpać tematyki, czyli przekazać całej niezbędnej wiedzy czy umiejętności, ale jednak udaje się zawrzeć zaskakująco dużo treści. I to okazało się pierwszym (i niejedynym) zaskoczeniem. Tych o mniejszym kalibrze było o wiele więcej: a to że hełm na głowie jest zdecydowanie cięższy niż by się wydawało; a to, że odbezpieczanie i przeładowanie broni nie idzie tak sprawnie (jeśli w ogóle się udaje), jak wygląda na filmach, a nawet, że ładowanie magazynka z nabojami ma swoje wymagania; albo, że cel, do którego się strzela na symulatorze może być na tyle niewidoczny, że trzeba go wskazać laserem… I tylko wojskowa grochówka nie była zaskoczeniem – smakowała dobrze jak zwykle. Albo i lepiej, bo po intensywnie spędzonym dniu na świeżym powietrzu. 
 
Dziesięcioosobowe grupy, każda z przydzielonym dowódcą, na ogół zdyscyplinowanie pokonywały w sobotę punkty tematyczne, na każdym ucząc się czegoś innego. Była m.in. okazja do rzutu granatem; biegu w hełmie, który ciężkością wciskał głowę w ramiona, z karabinem, który obijał kolana, jeśli w ferworze zapomniało się, że powinien być na ramieniu; przećwiczenia zakładania maski gazowej czy zejścia do schronu podczas alarmu przeciwlotniczego i zjedzenia racji żywnościowej podgrzewanej bez jakiejkolwiek kuchenki czy ognia (wyłącznie za pomocą tajemniczej reakcji chemicznej). Dla niektórych sporą atrakcją były też elementy walki wręcz (a raczej obrony), rozkładanie i składanie karabinu Beryl- C kalibru 5.56mm i rozpalanie ognia bez użycia zapałek czy zapalniczki, wykorzystując do tego korę brzozy. 
 
Uczestnicy byli w różnym wieku i mimo iż przeważali panowie, to była też spora reprezentacja pań.

Przystąpiłam do szkolenia, bo żyjemy w trudnych i stresujących czasach. Za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. A w czasie zagrożenia niezbędne jest, aby cywile wiedzieli, jak bronić siebie i innych

– mówi jedna z uczestniczek Joanna Klisz. 

 
Okazuje się przy tym, że szkolenie w pełni spełniło oczekiwania Joanny, bo jak powiedziała, było oparte zarówno o wiedzę teoretyczną, jak i praktyczne umiejętności, ale także dobrze przygotowane „pod względem merytorycznym i logistycznym, dając przedsmak tego czym jest wojsko i jak należy dbać o bezpieczeństwo swoje i innych”.

Polecam je każdemu, kto chce w miłej atmosferze poznać podstawy szkolenia wojskowego, jak również zapoznać się z podstawowymi zasadami bezpieczeństwa w czasie sytuacji kryzysowej czy też konfliktu zbrojnego

– dodaje Joanna. 

 
W podobnym duchu wypowiadali się inni uczestnicy sobotnich zajęć podczas podsumowującego je spotkania. Jedyny zarzut dotyczył tego, że było zbyt krótkie. I pozostał niedosyt. Dlatego postulowano, żeby były częściej organizowane i to nawet kilkudniowe. Rzeczywiście atmosfera była przyjazna. Nikt nie był do niczego zmuszany, dowódcy grup pomocni (szczególnie dowódca grupy szóstej), a kolejne punkty programu były realizowane niezwykle sprawnie, po żołniersku, i z życzliwością dla biorących w nich udział cywili. Nie ulega jednak wątpliwości, że wymagało to porządnego wysiłku włożonego w przygotowania i realizację. A pewnie i jakaś niepewność związana z tym, czego można się spodziewać po cywilach w murach jednostki wojskowej, towarzyszyła im.

Dowodzenie grupą cywili nie różniło się wiele od dowodzenia nowo wcielonymi żołnierzami podczas szkolenia podstawowego. Ochotnicy z mojej grupy, którzy wzięli udział w szkoleniu, poradzili sobie z zadaniami bardzo dobrze. Współpracowali ze sobą, byli bardzo zaangażowani i wykazali się dużym zainteresowaniem. Wszystkie czynności wykonywali z chęcią i możliwie najdokładniej. Dowodzenie taką grupą to była przyjemność

– zapewnia st. kpr. Maciej Bączkowski, który dowodził szóstą grupą podczas sobotniego szkolenia w CSWL. 

 
Choć warto wiedzieć, że dla cywila jednym z największych wyzwań podczas tego szkolenia może się okazać nie ewentualny brak kondycji czy umiejętności (jak można by domniemywać), ale słuchanie komend i reagowanie na nie. Tak żeby np. nie rzucać granatem zanim padnie komenda czy nie kłaść się w gotowości do oddania strzału natychmiast jak tylko zobaczy się karabin, zanim jeszcze wybrzmi: „naprzód!”.
 
Czy jednak warto? Z jednaj strony organizować takie szkolenia, a z drugiej – brać w nich udział? Wydaje się, że odpowiedź jest jednoznacznie twierdząca. I że potrzebują tego obydwie strony. Także dlatego, żeby z bliska zobaczyć trud wojskowej służby i jeszcze bardziej docenić tych, którzy wielokrotnie z poświęceniem ją pełnią, a z drugiej – nie tracić kontaktu z tymi, dla których tę służbę się pełni (co może się okazać pomocne w podtrzymywaniu motywacji). 
 
I choć poznańska lista na listopadowe szkolenie jest już zamknięta, to z informacji podanych przez kpt. Kuszę-Sulowską wynika, że wolne miejsca są jeszcze w Gołdapi, Hrubieszowie i Giżycku. Szczegóły dotyczące m.in. terminów szkoleń dostępne są TUTAJ. Jest też prawdopodobne, że będzie kolejna zimowa edycja. Warto zatem śledzić komunikaty m.in. zamieszczane przez CSWL na stronie internetowej czy w mediach społecznościowych.