Bartłomiej Pankowiak domaga się zadośćuczynienia, bo Arkadiusz H. – dawny wikariusz parafii w Pleszewie – molestował go ponad 20 lat temu.
Żadnego werdyktu, żadnej oceny. Pozostawiam to na razie bez echa
To jedyne słowa, które poszkodowany przez byłego już księdza powiedział przed rozpoczęciem sprawy. Nerwy spotęgowane zostały przez wcześniejszą decyzję sądu o utajnieniu procesu. Wcześniej zakończony proces karny wobec księdza pedofila odbywał się w obecności mediów.
Tam były o wiele bardziej drastyczne zdarzenia opisywane. Tutaj mamy sprawę cywilną, rozstrzygnięcie w przedmiocie roszczeń majątkowych. Jest to decyzja absolutnie niezrozumiała. Przypomnę, że jawność postępowania jest zasadą konstytucyjną
– mówi Artur Nowak, pełnomocnik Bartłomieja Pankowiaka.
Takiej jawności domagali się dziennikarze przybyli na rozprawę, a także sam poszkodowany, który o swoich bolesnych doświadczeniach od kilku lat mówi głośno, między innymi w filmie „Zabawa w chowanego” braci Sekielskich. W sądzie padł wniosek o odtajnienie procesu, mimo wcześniejszego zakazu.
Bartłomiej Pankowiak i jego brat domagają się od kurii miliona złotych zadośćuczynienia, za krzywdy spowodowane przez byłego księdza Arkadiusza H. Sprawa oparła się o Watykan. Przed procesem cywilnym miało dojść do negocjacji. Kuria jednak nie chciała zapłacić.
W piątek, po ponad godzinnym oczekiwaniu przed salą rozpraw, sędzia przewodnicząca zdecydowała o otwarciu drzwi dla mediów. Poinformowała dziennikarzy, że proces na obecnym etapie nie toczy się o to, czy zadośćuczynienie ofiarom się należy, tylko o to w jakiej wysokości.
Przewidywany kierunek postępowania w dniu dzisiejszym jest taki, że sąd proceduje co do wysokości zadośćuczynienia. Proces toczy się już dwa lata i materiał dowodowy jest bardzo obszerny
– mówiła Arleta Konieczna, sędzia Sądu Okręgowego w Kaliszu.
Drugi z braci poszkodowanych przez księdza chce wycofać swój pozew przeciwko Kościołowi. Jest już zmęczony walką o sprawiedliwość. Na pierwszej rozprawie się nie pojawił.